Lokalizacja
Wielkopolskie
Inwestor
Prywatny
Realizacja
01.2023 – 01.2023
Podniesienie fundamentów w celu ochrony przed zalaniem
Przy planowanej inwestycji domu zlokalizowana była szutrowa droga gminna, a teren wykazywał lekki spadek. Projekt domu jednorodzinnego, dwukondygnacyjnego wykonała inna firma architektoniczna. Do mnie inwestorka zgłosiła się w celu wykonania przyłączy i fundamentów pod dom modułowy, który miał być posadowiony na zaprojektowanej przez architekta płycie fundamentowej. Dom właściwie był w drodze do inwestora. Nie dało się jednak zrealizować tego projektu z wielu powodów. Po pierwsze, w miejscu gdzie miał on stać, pod ziemią znajdowała się rura melioracyjna, która nie została zainwentaryzowana i nie widniała na mapie do celów projektowych. Niestety, w trakcie robót ziemnych została niechcący zniszczona. W dodatku, projekt architektoniczny nie przewidywał drenażu, co przy 50-centymetrowym spadku terenu powodowałoby zalewanie budynku, a na pewno jego fundamentów. W związku z tym, konieczne było zaprojektowanie nowego drenażu. Przystępując do prac budowlanych, geodeta wytyczył budynek, a następnie została zdjęta 20-centymetrowa warstwa humusu. Prace realizowano w okresie bezdeszczowym i mimo to stanęliśmy w wykopie wypełnionym wodą. Topił się nawet sprzęt – utknęło jedno auto, wysłaliśmy na pomoc drugie – utknęło drugie. Miałem zrezygnować ze zlecenia, ale sumienie nie pozwalało mi zostawić kobiety w ciąży z tak dużym problemem, z nieodpowiedzialnym architektem i konstruktorem, którzy narobili błędów w projekcie i nie chcieli wziąć za to odpowiedzialności. Architekt w dodatku nie wziął pod uwagę ukształtowania terenu projektując piony kanalizacyjne, które wychodziły z budynku i prowadziły do instalacji zbiorczej. Wiedząc, że musimy podnieść teren, zaczęliśmy nawozić kruszywo. W piasku zaczęliśmy układać kanalizację w miejscu zgodnym z projektem. Wszystkie piony trzeba było układać przy minimalnym spadku, ale zgodnie z obowiązującą normą. Wiedzieliśmy, gdzie będą się zaczynać, więc zaczęliśmy układać orurowanie i stopniowo je podbudowywać. Okazało się, że musieliśmy podnieś teren od humusu, aż o 180 cm. Mimo, że inwestorka była przeze mnie informowana, że musi mieć na to zgodę wydziału architektury – nalegała, aby wykonywać prace ziemne, bo dom modułowy był w drodze. Po stronie inwestorki zostawiłem uzgodnienie formalności w urzędzie. Wiedziała, że albo będzie szczęśliwie żyć w spokoju, albo będzie mieć zgodnie z tym, co zaproponował projektant – czyli dom na wodzie. Na szczęście inwestorki, był zapas w maksymalnej dopuszczalnej wysokości budynku – w innym przypadku nie byłoby to możliwe. Spadki kanalizacji to istotna rzecz i nie da się jej łatwo poprawiać, kiedy budynek jest wybudowany i wszystko jest pod ziemią. Dlatego, najpierw należy dokładnie uchwycić piony, spadki, wymierzyć je w osiach, a później należy określić, gdzie dokładnie będzie łazienka, żeby się dobrze wpiąć i wyjść z instalacją i całą podbudową. Istotne jest, żeby nie trafić w poprzeczne zbrojenie płyty, żeby woda była poza tym wieńcem. Dopiero na wysokości 180 cm była robiona płyta fundamentowa.
Zbrojenie w projekcie tego architekta było tak narysowane, że gdybym zrealizował płytę, to nie zmieściłoby się ono nawet w płycie. Sama otulina także nie spełniała normatywnych 5 cm grubości. Oczka zbrojeniowe w projekcie również nie miały wymaganego standardu, a konstruktor nie chciał współpracować. Skonsultowałem się z nim z dobroci serca. Oszczędziłem mu kazań, że nie umie dodawać, bo płyta 20 cm nie ma racji bytu, gdy „oczko zbrojeniowe” ma 18 cm, a brakuje jeszcze po 2,5 cm z góry i z dołu. Zgodnie z projektem, płyta po zalaniu miała mieć 20 cm, a 18 cm miała być belka. Nie mieściła się, zatem otulina z betonu. Usłyszałem od konstruktora, że mogę zrobić co zechcę, byle bym wziął za to odpowiedzialność. Zagęściliśmy zbrojenie i zwiększyliśmy jego ilość. Rzadko się zdarza w projektach, żeby była niedostateczna ilość stali. Kolejną, niezbędną w projekcie zmianą było wysunięcie osi budynku o 15 cm. Konieczne było uzgodnienie formalne w tym zakresie w urzędzie w ramach zamiennego PnB. Tyle błędów w jednym projekcie rzadko się widuje! Jednak to nie koniec!
W tej inwestycji realizowaliśmy również budowę zbiornika na szambo oraz zbiornik na deszczówkę. Nie jest to bezpośrednio związane z fundamentami, ale przy braku drenażu woda deszczowa zalewa te fundamenty – wpływa to, zatem pośrednio na fundamenty. Nieruchomość zlokalizowana była na pochyłym terenie (naturalny spadek ok 50 cm na długości działki). Zbiornik na deszczówkę oraz opaskę drenażową wokół domu zaprojektowaliśmy tak, żeby woda spływająca zgodnie ze spadkiem terenu miała szansę wpaść do drenażu jeszcze zanim dopłynie do budynku. W przeciwnym przypadku zalewałaby ona fundamenty lub wnętrze domu. Szambo w pierwotnym projekcie było plastykowe. Zasugerowaliśmy inwestorce, żeby wymieniła je na betonowe, ponieważ bardzo często plastykowe szamba są wypierane przez wody podziemne, co powoduje ich przemieszczanie lub unoszenie. Istotne jest to, że w analizowanej inwestycji nie było uchwalonego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Inwestorka uzyskała PnB na podstawie decyzji o warunkach zabudowy. Co byłoby w sytuacji, gdyby był uchwalony plan i zakazywałby zmiany stosunków wodnych? Co, gdyby zakazywał budowy sączków, drenaży i innych systemów odwodnienia? Wtedy oficjalnie nic nie dałoby się zrobić. Nie namawiam do nielegalnych działań, ale jednocześnie nie wyobrażam sobie, żeby błędny zapis prawa miał spowodować zniszczenie budynku, albo podmywanie fundamentów.
Jakie byłyby konsekwencje realizacji projektu bez zmian? Co by było, gdyby inwestor wybudował dom tak, jak architekt mu „narysował”? Zalałoby go – miałby cofkę. Ciągłe osuszanie budynku, wymiana materiałów, usuwanie grzybów, pleśni i bakterii – byłoby codziennością mieszkańców takiego domu. Problemy się potęgują, gdy buduje się dom modułowy, który składa się z pełnych ścian. Jeśli jest wylana płyta na podbudowie, to nie można w niej robić żadnych elementów, np. przepustu, bo wprowadza się wodę. Kanalizację prowadzi się pod spodem, ale wprowadza się do budynku wodę. Kolejny aspekt to instalacja gazowa. Inwestorka prosiła, żeby nie było przejścia przez ścianę do pomieszczenia kotłowni. Wynikało to z faktu, że był to dom modułowy i przyjeżdżała cała gotowa ściana. Dlatego konieczne było wyjście z pionem przez płytę fundamentową, a nie przez ścianę. W przyszłości przez rurę z kielichem możliwe było przeciągnięcie dodatkowej instalacji do pomieszczenia technicznego.
Zdjęcia z realizacji
Poznajmy się
Architekt, najmłodszy konserwator w Polsce, od 17 lat działający na zlecenie polskich i międzynarodowych inwestorów nieruchomości. Współwłaściciel Arkada, wielopokoleniowej firmy architektoniczno–budowlanej, która od czterech dekad projektuje, realizuje i nadzoruje prace rewitalizujące, konserwujące i adaptujące historyczne obiekty mieszkalne, przemysłowe i użyteczności publicznej do nowych rozwiązań technologicznych oraz współczesnych funkcji. Praktykę zawodową zdobywał w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jako Miejski Konserwator Zabytków w Będzinie w latach 2005-2006 działał na rzecz ujednolicenia wpisów ewidencyjnych zabytków i tylko w jednym roku dokonał opisów 10% zabytków w Będzinie. Zrealizował projekty dla ~600 zabytków w Polsce i za granicą. Odrestaurował tysiące mkw. zabytkowych powierzchni dachów i elewacji, zarówno na zewnątrz, jak i we wnętrzach obiektów.